Starszy komputer - coś więcej niż wentylator i fabryka hałasu
21.08.2012 14:23
Słowem wstępu...
Jako, że jest to mój pierwszy post na blogu, pozwólcie, że na samym początku się z Wami, drodzy czytelnicy przywitam - siema, witam starszych kolegów po fachu ;‑) Nie lubię jednak ani długich pożegnań, ani powitań, tak więc przejdę od razu do rzeczy. Komu z nas na przysłowiowym strychu nie zalega starszy sprzęt, lekko wysłużony, z biegiem czasu zastąpiony nowszym z większą mocą obliczeniową, zbudowanym na nowych podzespołach? Mówiąc szczerze mi np. nie ;‑) Każdym razem staram się niestety sprzedawać podzespoły swoich starszych komputerów, ostatnimi czasy jednak w szczęśliwy sposób trafił do mnie całkiem fajny sprzęt, lekko może leciwy, ale nie jedno jeszcze potrafi.Pierwsze starcie!
Przy pierwszym podejściu spojrzałem na jego podzespoły. Jak na dzisiejsze czasy, nie nastawia on optymizmem. Komputerek to oryginalna maszyna Fujitsu Siemens C5900. Pod maską znajduje się płyta z legendarnym socketem LGA775, wraz z procesorem Intel Celeron D o taktowaniu 3,06 GHz. Obok procesora znalazły się cztery banki pamięci DDR2 w których łącznie można zamontować pamięć 4 GB RAM (4 x 1 GB DDR2 533 MHz). Razem z płytą główną zintegrowane zostały standardowo karta sieciowa, karta graficzna, oraz karta muzyczna. Na procesorze "leży" całkiem sporych rozmiarów radiator, który mogłoby się wydawać - chłodzony jest powietrzem, ALE NIE! przed radiatorem z przodu obudowy zamontowany został wentylator o całkiem sporej wydajności, który zasysa chłodniejsze powietrze z zewnątrz obudowy i przedmuchuje nim praktycznie całą obudowę. Gdyby nie szum powietrza jaki generuje - można by pomyśleć, że go tam nie ma. prócz tego wentylatora, w obudowie zostały zamontowane jeszcze dwa: pierwszy chłodzi dysk twardy (Seagate 40 GB ATA 5400 obr/min), a drugi - 210 watowy zasilacz, który mimo wcześniejszych obaw - całkiem dobrze trzyma napięcie. Z obudowy został niestety wyciągnięty napęd DVD, nie jest to jednak wielka przeszkoda. Dodatkowo płyta główna posiada dwa porty SATA, slot PCI, oraz złącza służące do podłączenia kolejnych dwóch wentylatorów bezpośrednio do płyty głównej (prócz tego mamy jeszcze możliwość podpięcia ich bezpośrednio do zasilacza, w tym jednak wypadku wymagane będzie jednak trochę zdolności).
Wybór systemu operacyjnego
Na pierwszy ogień poszedł Windows Serwer 2003 - bardziej dla zabawy, niż dla produkcyjnego wykorzystywania. Do maszyny podłączyłem drukarkę, skaner, dwa dyski USB, bluetooth, głośniki ... Mówiąc krótko wszystko co tylko dało sie do niego podłączyć. Jako, że drukarka i skaner na pewno Was nie zdziwią, tak bluetooth i głośniki włączają w was mieszane uczucia - wyjaśnię jednak trochę później po co one. Docelowo domowy serwer miał: udostępniać dyski w sieci lokalnej (proste), udostępniać drukarkę (jak poprzednie), udostępniać skaner (w Windows chyba niewykonalne ;/ ) no i teraz hard - dawać możliwość połączenia smartphone`a HTC, przez bluetooth z Windows Serwer i wykorzystanie jego głośników jako "słuchawek bluetooth". Jeżeli ktośkolwiek miał kiedyś taki pomysł - zdecydowanie odradzam! Jakość dźwięku jest wprost fatalna, bluetooth jednak nie nadaje się do tego celu zastosowań - tym bardziej na starszych adapterach bluetooth.
Walczymy ze skanerem
Jako, że znalezienie samego sterownika dla mojego skanera praktycznie graniczy z cudem (Mustek BearPaw 1200), to zmuszenie go do pracy w sieci pod Windowsem jest praktycznie nie możliwe. Dlatego też postanowiłem zainstalować na wirtualnej maszynie Linuxa, który w takich zastosowaniach jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Jako, że jestem sporym zwolennikiem Debiana (może to i kwestia przyzwyczajenia, po za tym jest to dystrybucja od której zaczynałem swoją przygodę z Linuxem), zajął on szczytne miejsce na wirtualnej maszynie wykreowanej przez VirtualBox`a. Co do obsługi skanera, Debian poradził sobie wzorowo, sam sane zainstalowany z repo dał radę obsłużyć mój skaner, bez żadnych dodatkowych sterowników czy kompilacji sane z dodatkowymi modułami (chyba sane tak właśnie nazywa dodatkowe porcje udostępnianych sterowników? Jak się mylę w tym miejscu, proszę o poprawienie w komentarzach). Moja radość z obsługi skanera nie trwała jednak zbyt długo, gdyż nie brałem podczas instalacji dość istotnego faktu pod uwagę - sporego obciążenia jednordzeniowego procesora i właśnie m.in. to spowodowało, że miejsce Widows Serwer zastąpił zawsze zaufany Linux Debian.
Co działo się dalej z Debianem?
W kolejnych wpisach na blogu chciałbym kolejno omawiać etapy konfiguracji mojego małego domowego serwera. W całej serii chciałbym przede wszystkim nałożyć spory nacisk na udostępnienie skanera w sieci, ponieważ szukając niegdyś rozwiązania jak to zrobić, wujek google nie wypluł mi jakiegokolwiek ciekawego tutorialu w języku polskim, tak więc jeśli tylko będą osoby tym zainteresowane, zapraszam już niebawem do kolejnego wpisu - oczywiście jeśli mi tylko dobiegający końca, czas wakacyjny na to pozwoli ;‑)
Pozdrawiam wszystkich czytelników i ... nie bijcie za błędy językowe, ortograficzne i tym podobne chochliki, a tym czasem "Niech moc będzie z wami!"