Bezsensowność cenzury Internetu (ocenzurowane)
01.03.2010 22:05
[W poniższym tekście usunąłem fragmenty wzbudzające sensacje, które zostały niewłaściwie zrozumiane. Ich celem było zilustrowanie przykładów, że karalne powinno być podejmowanie rzeczywistego działania skierowanego przeciwko drugiemu człowiekowi oraz przygotowanie do takiego działania, nie zaś samo pomyślenie o nim. Internet to tylko świat myśli, nie rzeczywistość. A ludzie to nie Volkanie ze StarTreka.]
Po latach nieskrępowanego działania Internetu coraz silniejsze są zakusy polityków dotyczące jego kontroli. Przecież nie może być dziedziny działalności człowieka pozostawionej bez żadnego prawa. Politycy nie rozumieją, czym jest sieć, próbują stosować stare schematy myślenia do nieprzystających warunków.
Dawniej zadaniem prawa była kontrola silniejszych nad słabszymi. Współcześnie w praworządnych krajach jest nieco inaczej. To państwo, nadzorowane przez polityków wybranych w wyborach, posiada monopol na stosowanie środków przymusu, zwalniając obywateli z samodzielnego egzekwowania własnych praw siłą. Zadaniem prawa jest zapewnienie równości ludzi, ochrona słabszych przed zakusami silniejszych. Tak przynajmniej wyglądają teoretyczne podstawy ustroju demokratycznego.
Internet nie jest rzeczywistym światem, tylko wirtualnym, to tylko zera i jedynki w najprzeróżniejszych kombinacjach. Co oznacza, iż nie posiada żadnych ograniczeń związanych z istnieniem materii, to świat wyobraźni, uzewnętrznienie ludzkich myśli.
Stosowanie prawa do Internetu jest z zasady bezcelowe, gdyż w internecie wszyscy są równi. Nie ma silniejszych i słabszych, nie ma płci, wieku, narodowości, koloru skóry, majątku. Każdy może być kim zechce, jedynym ograniczeniem jest jego zdolność wyobraźni. Nie trzeba być "kimś ważnym", by dotrzeć do ludzi.
Jeśli mogą być jakieś prawne ograniczenia, to tylko w absolutnie wyjątkowych przypadkach: 1) Masowe wysyłanie spamu. Szkodliwość spamu jest oczywista, zasypuje skrzynki pocztowe i zajmuje przepustowość sieci. Wszystkich irytuje, tylko czasem ten ułamek procenta absolutnie najgłupszej części populacji da się nabrać na wyprzedaż Viagry. 2) Udostępnianie komercyjnych plików (programy, muzyka, filmy) bez zgody ich właściciela. Niechętnie napisałem ten podpunkt, lecz takie są realia, niektóre zawody polegają na wytwarzaniu takich plików i ci ludzie muszą z czegoś żyć. Może ten problem sam się kiedyś rozwiąże wraz z popularyzacją programów opensource i serwisów typu Jamendo. 3) UMIESZCZANIE i kupowanie plików, których powstanie wiązało się z popełnieniem przestępstwa w świecie rzeczywistym, np. materiały pedofilskie i inne, przedstawiające rzeczywistych ludzi w różnych potencjalnie poniżających sytuacjach bez ich zgody.
Różne ekstremalne treści w Internecie nie są szkodliwe po prostu z tego powodu, że nikt nie może zmusić do zapoznawania się z nimi. A każdej takiej stronie odpowiadają tysiące stron o przeciwnej tematyce.
Nawet rasiści nigdy nie mają pewności, z kim mają do czynienia. W ten sposób Internet likwiduje uprzedzenia pomiędzy ludźmi.
Zasady korzystania z Internetu: 1) Jeśli coś się nie podoba, po prostu tam się nie zagląda. 2) Należy z dystansem podchodzić do wiarygodności informacji z sieci.
W różnych miejscach sieci panują różne zwyczaje, jeśli coś się nie podoba, można znaleźć inne miejsce. To administratorzy danej witryny ustalają zasady.
Ostatnio modnych hasłem stosowanym przez rządy jest "walka z pornografią". A komu ona szkodzi? Jeśli rodzic sobie nie życzy, by jego dzieciak chodzący do przedszkola oglądał fotografie nagich kobiet, to nie musi umożliwiać dziecku dostępu do internetu. Tam nie ma niczego dla małych dzieci. Są książki dostosowane do ich poziomu umysłowego, można zainstalować w komputerze encyklopedię multimedialną. Informacje w sieci są nieprzydatne w odrabianiu lekcji z powodu ich niepewnej wiarygodności. Oferty firm też nie są dla dzieci. Nie można dostosowywać jej do umysłowości kilkulatka. Dla nieco starszych dzieci są programy do nadzoru rodzicielskiego, blokujące strony na podstawie słów kluczowych, a i tak wszystkiego dowiedzą się od kolegów na podwórku. Pod koniec podstawówki jest już za późno na takie ograniczenia.
Podsumowując. Internet to świat abstrakcyjny, nie podlegający ograniczeniom i zwyczajom ze świata rzeczywistego. Uczy samodzielności ustalania własnego światopoglądu, niezależności myślenia. Stymuluje kreatywność oraz wyobraźnię. Coraz częściej zwyczaje z Internetu przenikają do świata rzeczywistego, powodując zanikanie barier pomiędzy ludźmi. Idee równości i wolności dopiero ostatnio są tak naprawdę wcielane w życie. Najprawdopodobniej stoimy na progu nowej cywilizacji.
Dodane: Może jednak podam jakieś przykłady obrazujące bezsens krytykowania za myśli i emocje. Bez wątpienia przemoc jest czymś złym, obrzydliwym. Prowadzi do wojen, w których giną ludzie, cierpią ich rodziny, pozostają kaleki i sieroty. A ilu Czytelników oglądało film sensacyjny lub wojenny, w którym krew tryska i trup się gęsto ściele, grało w grę strzelankę? Ilu się to spodobało? I teraz nadchodzi taki "moralizator", który dla Waszego dobra wmawia Wam, że musicie być obrzydliwi, skoro tak pomyśleliście. Jesteście "źli do szpiku kości" i trzeba Was leczyć. Bo skoro Wam się podobało, musi być z Wami coś nie tak, stanowicie potencjalne zagrożenie dla społeczeństwa. Zapewne pomyślicie, że ów "moralizator" ma jakieś problemy, przecież w rzeczywistości nigdy nikogo nie zadźgacie nożem. Kolejnym przykładem są gry i filmy o wyścigach samochodowych. W świecie rzeczywistym taka jazda może mieć tragiczne skutki, dlatego jest zakazana, w świecie wirtualnym nikomu nic się nie stanie, to tylko zabawa. I znów "moralizator", tym razem wręcza mandat za wirtualne przekroczenie prędkości, gdyż zbyt szybka jazda jest z natury "zła" i już. Te przykłady pokazują różnicę pomiędzy światem wirtualnym (film i gra są takimi światami wirtualnymi, Internet również) a światem rzeczywistym. To nie zachowania są złe, ale złe są skutki, jakie wywołują, czyli szkodę dla innych ludzi. W świecie wirtualnym, w odróżnieniu od rzeczywistego, nie ma skutków dla rzeczywistych ludzi, bo tam nie ma ludzi, co najwyżej ich wirtualne alter-ego.