Jak nie być rekruterem IT
16.12.2016 | aktual.: 16.12.2016 22:33
Bycie programistą w wielkim mieście, takim jak Wrocław, wiąże się z dużą ilością ofert pracy. Co wredniejsi nazywają je spamem, inni po prostu ignorują, są też tacy którzy odpowiadają na każdą z tych wiadomości. Można powiedzieć, że nie ma na co narzekać i należy się cieszyć z takiej sytuacji jednak człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego i zaczyna kręcić nosem. Mam nadzieję, że nikogo nie urażę i nie zostanę wpisany za to na czarną listę, ale przedstawiam wskazówki "Jak nie być rekruterem w branży IT i nie uzyskiwać odpowiedzi na maile z ofertami".
1. Nie sil się na oryginalność - sztampowość jest w cenie
W światku rekruterów istnieje mistyczna Księga Prawdy o Rekrutowaniu. Nikt oczywiście oficjalnie tego nie potwierdzi, ale jestem pewien że takowa istnieje i jest obowiązkową lekturą. Wyobrażam sobie, że na okładce widnieje napis "Listy elektroniczne zachęcające do przystąpienia do procesu rekrutacyjnego. Antologia" pisany czcionką Times New Roman. Właśnie nią inspirowana jest wiekszość maili. Czego nie może zabraknąć w takiej wiadomości? Oczywiście słów "lider", "dynamiczny" i "ambitny"
Dla mojego klienta, młodej, dynamicznie rozwijającej się firmy, lidera w branży IT poszukuję ambitnego programisty ze znajomością ...
Doprawdy zadziwiające jest to, jak dużo mamy liderów branży IT na rynku. Właściwie prawie każda firma jest liderem. Podobnie jak każda z nich oferuje konkurencyjne wynagrodzenie - w końcu lidera stać! Oczywiście na rozmowach w każdej z tych firm "konkurencyjne" okazuje się oznaczać "takie jak u konkurencji"
2. Nie czytaj profilu - wysyłaj oferty pracy w pełni losowo
Kiedyś trafisz w kandydata którego szukasz. Po co czytać profil na LinkedIn? Zresztą te informacje na pewno są już nieaktualne. Ktoś ma wpisaną znajomość AngularJS, a Ty potrzebujesz Reacta? Nie szkodzi, zapewne pomylił się przy wpisywaniu umiejętności (zauważ, że w słowie "Angular" wystarczy poprzestawiać kilka liter, niektóre dodać lub usunąć i trzymujemy "React" - to nie przypadek).
Do tego podpunktu (na szczęście) stosuje się raczej nieliczne grono rekruterów, przy czym chybione wymagania to jedynie wierzchołek góry lodowej. Jako student z 6 miesięcznym doświadczeniem dostałem propozycję pracy na Majorce za kosmiczną kwotę, innym razem zaproponowano mi pracę jako Team Leader zespołu androidowego w Hiszpanii (mimo że pracuję jako front-end developer). W tej kategorii nagrodzić dodatkowymi punktami należy fantazyjne pomyłki w imieniu adresata. Byłem już nie tylko Panem Jakubem ale również Panem Markiem oraz Panem Tomaszem - to się nazywa wszechstronne doświadczenie na różnych stanowiskach.
Za co jeszcze można dostać dodatkowe punkty do Złotego Wskaźnika Braku Odpowiedzi? Za odniesienia do GitHuba potencjalnej ofiary. Oczywiście nietrafione. Tak się zabawnie składa, że mimo bycia front-end devem na swoim GH posiadam repozytoria pisane w Javie, zupełnie niewebowe. Tak jakoś wyszło. Dlatego też szczególnie doceniam maile takie jak ten:
Po przeanalizowaniu Twojego profilu na GitHubie dochodze do wniosku że świetnie nadasz się do nowo tworzonego teamu ReactJS do którego potrzebujemy ludzi doświadczonych, takich jak Ty.
Przypominam - z React'em miałem do czynienia tyle, że kiedyś w tramwaju stałem koło developera który trudnił się w tej technologii. Kurtyna opada. Kolejna scena.
3. Umiesz Javascript? Zapomnisz script i zapraszamy na Java Developera
Tytułowe pomieszanie technologii przez niewiedzę znane jest mi jedynie z opowieści. Niemniej jednak "PHP w wersji 5.7", albo co gorsza w wersji "5.8", widziałem już na własne oczy. Podobnie jak "Programista HTML" albo "Znajomość CSS lub LESS". Nawet nie chcę wiedzieć co dzieje się w skrzynce osób programujących w C lub C#.
Serio, drodzy rekruterzy - rozumiem że nie musicie się znać na technologiach do których rekrutujecie, ale wypadałoby jednak upewnić się że nie popełniacie błędów - skonsultujcie się z jakimś programistą. Chyba jakiegoś znacie? Jakiegokolwiek? Konsultacja ze znajomym nic nie kosztuje. Zazwyczaj. A jeśli kosztuje, to zastanówcie się nad zmianą otoczenia - dla zdrowia zarówno własnego jak i Waszego portfela.
4. Młoda, ambitna i nieformalna atmosfera. W garniturze.
Takie ogłoszenia to perełki na które nie trafia się często. Ale kiedy tematem wiadomości jest...
Zaproszenie do przystąpienia do procesu rekrutacyjnego na stanowisko ...
... to wiedz że coś się dzieje. Zwłaszcza kiedy w treści takiego maila pierwszy akapit wygląda tak (autentycznie autentyczny autentyk):
Szanowny Panie Jakubie. Pozwoliłem sobie na kontakt z Pana osobą w związku z prowadzonym postępowaniem rekrutacyjnym w firmie YYY na stanowisko ZZZ. Pozwoli Pan, że przybliżę Panu ofertę naszej firmy.
A chwilę dalej przeczytać można, że firma która poszukuje programisty jest...
... młodym, dynamicznie rozwijającym się liderem w branży IT w którym ceniona jest swoboda. Pracujemy z dala od korporacyjnych standardów...
"Prowadzone postępowanie rekrutacyjne, swobodnie, z dala od korporacyjnych standardów". OK, zdecydowanie coś tutaj ze sobą nie współgra. Czytając pierwszą połowę maila miałem wrażenie, że ktoś pozywa mnie do sądu, tylko po to żeby następnie dowiedzieć się o luźnej atmosferze? Dziękuję, postoję.
Spora część programistów jest młodymi ludźmi którzy po godzinach pracy lata dronami, układa LEGO, albo je burgery na czas i takie nadmuchane słowa mogą jedynie zadziałać odstraszająco. Nie mogę wypowiadać się za wszystkich, ale ja osobiście nie lubię "panowania sobie" i zdecydowanie wolę proste "cześć". Jeśli jednak w firmie macie takie zwyczaje, to nie maskujcie tego ucieczkami od korporacyjnych standardów, luźną atmosferą pracy i innymi zwrotami tego typu. To się wyda prędzej czy później - programiści nie są głupi. Przeważnie.
5. Mam nadzieję że you are zainteresowany our ofertą
Z angielskim w branży nie da się walczyć, trzeba się pogodzić. Znam ludzi którzy dbają o czystość języka w stopniu wysoko ponadprzeciętnym co kończy się takimi zwrotami jak "pociągnąć archiwum" albo "metka na pilocie". To akurat prawdziwe przykłady, o zgrozo, pochodzące z pewnej książki. Zapraszam do zgadywania co autor (tłumacz) miał na myśli. Mimo wszystko do angielskich zwrotów większość przywykła. Przywyknąć jednak nie mogę do maili (przepraszam, listów elektronicznych) w których wstęp jest po polsku, a reszta po angielsku. Tak jak przy poprzednich punktach, tutaj również można dodatkowo się wykazać, umieszczając obcojęzyczną część inną czcionką niż reszta wiadomości. Najlepiej nieczytelną.
Copypasting jest dość popularny przy metodzie wytwarzania oprogramowania jaką jest SOD (Stack Overflow Development) jednak przy mailach nie wygląda to nazbyt dobrze. Zamiast wklejać źle sformatowaną treść w obcym języku lepiej wstawić link do oferty. Tak po prostu.
Szok i niedowierzanie
Często w mailach widzę prośby o odpowiedź, nawet jeśli negatywną. I zazwyczaj z kultury odpowiadam, no chyba że ktoś zdobędzie zbyt dużo punktów w moim anty-rankingu. No a żeby złapać kandydata wystarczy przecież jeden prosty trick - naukowcy go nienawidzą!