Superczasopismo
30.11.2012 18:52
Dostałem wczoraj rewelacyjnego maila! Tematem było znane naukowcom hasło "Call for paper", nadawcą "IRJES Journal". Mail, jak mail. Ktoś chce wypromować w świecie swoje czasopismo i zachęca każdego, kto ma jakikolwiek dorobek naukowy, aby coś opublikować w tym właśnie czasopiśmie. Ale przyjrzyjmy się bliżej mailowi i czasopismu.
"IRJES" to w pełni "International Refereed Journal of Engineering and Science", czyli w wolnym tłumaczeniu "Międzynarodowe Recenzowane Czasopismo o Wszystkim". I w tym momencie już wiedziałem, że mail nadaje się do kosza. Z trzech powodów.
- Kto normalny chwali się w nazwie czasopisma tym, że publikuje ono tylko recenzowane artykuły? Jeśli czasopismo wpuszcza artykuły bez recenzji, jak leci, to jest takie "bazarowe". Krzyczenie w tytule, że się nie jest bazarowym periodykiem, sprawia, że od razu czuć, że to JEST bazarowy periodyk. (Zamiast "bazarowy", mogłoby być "chałupniczy", "partyzancki", czy jeszcze coś innego - w każdym razie, niepoważny.)
- Jeśli czasopismo jest o wszystkim, to jaki sens jest się do niego pchać? Kto przeczyta artykuł tam umieszczony? Taką publikację można sobie tylko wpisać w dorobek - i nic więcej.
- Mail brzydko wygląda.
Uważniejsza lektura pozwala zauważyć parę absurdalnych drobiazgów.
- Planowanych jest 12 wydań rocznie! No szkoda, że nie 365! Czasopisma z prawdziwego zdarzenia wychodzą góra co kwartał (przynajmniej te znane mi).
- Od terminu zgłaszania do terminu publikacji jest tylko 15 dni. Kto, tak jak moja pani profesor i ja, czekał ponad rok na opublikowanie artykułu, ten wie, że takie sprawy powinny być szybko załatwiane. Ale 15 dni? Z czego recenzja już po 8? No to chyba lekka przesada...
- Editor-in-Chief się nie podpisał z imienia i nazwiska, a mail ma na Gmailu.
I to jeszcze nie koniec! Wejdźmy na stronę periodyku.
Co się Wam pierwsze rzuca w oczy? Mnie rzuciło się logo Ubuntu! Co ono tam robi? Ma chyba symbolizować to, że autor artykułu, recenzent i wydawca radośnie trzymają się za rączki. Po kliknięciu na link pod logiem naszym oczom ukaże się to:
czyli nic strasznego. Jakiś pan z lupą. Nie mogli tego pana dać na stronie głównej, zamiast Ubuntu? Ale nic, wróćmy na główną, czytajmy dalej.
W menu po lewej mamy "Copy Right Form" (w miejsce "Copyright form" - czyli zamiast "formularz praw autorskich" jest "skopiuj właściwy formularz"). :D Takich kwiatków jest więcej, zachęcam do poszukiwań!
Klikając dwa linki niżej dowiemy się, że żeby się opublikować, trzeba zapłacić. Nie posmarujesz - nie pojedziesz.
Ta pani na zdjęciu u góry jakoś tak się dziwnie uśmiecha. Uśmiech z fotoszopy?
"Call for papers" obok loga Ubuntu - nad napisem sterta papierów. To może oni prowadzą nie czasopismo, a skup makulatury? I to może oni mi zapłacą, a nie ja im?
No i wisienka na torcie: pod "Call for papers" jest:
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Quisque sagittis ante eget libero vestibulum ac elementum libero tincidunt. Etiam dapibus hendrerit nisl ac gravida.
Hmmm... Nie rozumiem, spytałem Googla:
Ta strona wymaga, aby opublikować komentarz. Ktoś chce wolnego strzał przed Fashions ganek Zgadzam się. Jeszcze bardziej strategicznych gracze i ciąży.
Stwierdziłem, że tak radosną twórczość aż warto opisać. By żyło się śmieszniej. By żyło się śmieszniej wszystkim!