Era/T-Mobile i ja - niby nic, a jednak
25.10.2012 18:35
Za miesiąc minie 10 lat od kiedy jestem organizmem jednokomórkowym (czyt.: mam komórkę). Cały czas jestem w tej samej sieci, cały czas mam ten sam numer i cały czas płacę haracz (abonament, choć z tym obiecałem sobie skończyć). I przez te prawie 10 lat nie zdarzyło się nic, przez co miałbym na tego operatora jakoś narzekać. Ale...
Zbliżającą się rocznicę mój paskudnie różowy operator uczcił już 3 tygodnie temu zawyżoną na 40 zł fakturą. Po paru dniach powędrowałem do saloonu (dają kawę klientom, za to jest dodatkowe "o") T‑Mobile zapytać o co chodzi. Wszak abonament miał wzrosnąć o 40 zł wiosną, jak skończę spłacać "raty" za komórkę (do zapłaty tyle samo, ale kasa jest inaczej księgowana - taki zabieg). Mogłem, głupi, zadzwonić do BOA, ale pomyślałem, że usłyszę od konsultanta, że on nic nie może i żebym się przeszedł złożyć reklamację (albo nadał ją listownie), i że lepiej będzie się przejść. No to się przeszedłem.
Pani w saloonie rzuciła okiem na fakturę starą, na fakturę nową, na umowę i stwierdziła, że nic nie może zrobić i żebym złożył reklamację. No to naskrobałem co trzeba i wręczyłem tej pani. Pani powiedziała, żeby czekać na telefon lub list.
No to czekałem. Właściwie nadal czekam, bo ani nie napisali, ani nie zadzwonili. Właściwie zadzwonili - konsultantka chciała mi włączyć dodatkową usługę. Jak jej powiedziałem, że myślałem, że dzwoni w sprawie reklamacji, to się jej zrobiło głupio. Powiedziała, że na pewno niebawem się ktoś ze mną skontaktuje.
Ale się nie skontaktował. No to wreszcie ja zadzwoniłem. Po chwili brnięcia przez rozmowę z automatem (wciskanie cyferek) i kilku komunikatach o zaległej fakturze, usłyszałem informację, że ostatnia faktura została błędnie wystawiona i że następna faktura będzie zawierała wyrównanie. I że przepraszają. Automat mi to powiedział! Czyli nie dość, że miałem rację, to jeszcze oni sami to wiedzą, ale nic nie mówią!
Wciskam cyferki dalej, aby sprawę definitywnie wyjaśnić z człowiekiem, nie z automatem. Konsultantka poinformowała mnie, że reklamacja wpłynęła dn. 25 października, tj. dziś. Wow! 3 tygodnie z Warszawy do Warszawy! I jeszcze mają 30 dni na rozpatrzenie...
Pani z BOA, po przeczytaniu początku mojego elaboratu, wyjaśniła mi, że tego dnia, kiedy była wystawiana faktura dla mnie, system nie naliczał rabatu na abonament - taki glitch. No i że następna faktura będzie z wyrównaniem. A dlaczego nikt się na ten temat nie odezwał? Konsultantka była jakby zdziwiona, że w saloonie nie zostałem o tym poinformowany. A konsultanci nie mogą do każdego zadzwonić, bo to aż 8000 klientów miało tego dnia źle wystawione faktury. I tak się niby sprawa kończy. Ot, system źle naliczył - sh*t happens. Zorientowali się, na koniec nawet przeprosili.
Nie jest to tak emocjonujące jak sprawa DobrychProgramów i Orange. Może nawet ktoś powie, że nie było sensu tego opisywać na blogu. Ot, T‑Mobile pożyczy ode mnie 4 dychy na dwa tygodnie. Trudno, stać mnie jeszcze.
Ale z tą sprawą jest jak z ostatnim meczem na Stadionie Narodowym w Warszawie. Niby nic się nie stało (przeca mecz się odbył!), ale niesmak został.
Nie można było przysłać głupiego smsa z informacją o pomyłce? Nie można było wstawić komunikatu w iBOA? I dlaczego reklamacja idzie 2 tygodnie?! Nie takich "obchodów rocznicowych" się spodziewałem.