Blog (22)
Komentarze (234)
Recenzje (0)
@iacobusFreeBSD okiem linuksiarza: instalacja i podstawowa konfiguracja.

FreeBSD okiem linuksiarza: instalacja i podstawowa konfiguracja.

25.04.2010 | aktual.: 27.04.2010 07:24

Instalacja FreeBSD jest etapem, na którym zatrzymuje się znaczna część adeptów tego systemu. Dość archaiczny instalator mimo swoich możliwości prezentuje raczej zniechęcający interfejs. Sytuacja ma się podobno zmienić w kolejnym wydaniu – 9.0, ale póki co pozostaje dokładne czytanie poleceń instalatora i wytężona uwaga. Sam proces jest bardzo dokładnie opisany we FreeBSD Handbook i w książce Michela Lucasa, ale jest kilka miejsc, na które należy zwrócić szczególną uwagę. Po pierwsze potrzeba na dysku przygotować osobną partycję podstawową dla systemu. Po drugie na tej partycji tworzymy „wycinek” (slice), na którym dopiero później można utworzyć partycje. Z punktu widzenia linuksiarza, slice jest meta-warstwą w układzie partycji. Osobiście tyle razy udało mi się coś popsuć we FreeBSD (zanim opanowałem systemy kontroli wersji plików systemowych), że po kilku (kilkunastu?) reinstalacjach proces ten wydaje się dziecinnie prosty. Praktyka czyni mistrza...

Co do ogólnej metody instalacji i konfiguracji systemu zazwyczaj poleca się instalację systemu bazowego, dopieszczenie co się da w terminalu i dopiero później instalację środowiska graficznego. Jest to rada szczególnie przydatna dla osób, które dopiero poznają system, bo w przypadku gdy coś pójdzie bardzo źle nie traci się czasu, który wcześniej byłby zmarnowany na instalację X.

Gdy pierwszy etap jest już za nami można zabrać się do dopieszczania systemu. Roboty trochę jest: ustawianie polskich czcionek (w Debianie domyślnie), konfiguracja lub usunięcie niepotrzebnych usług systemowych (sendmail...!), obsługa kont użytkowników, kwestie bezpieczeństwa, itp. Co do tego ostatniego, FreeBSD posiada bardzo przyjemny mechanizm filtrowania pakietów – PF. Za pomocą kilku linijek w pliku konfiguracyjnym można otrzymać to samo, a nawet więcej, co oferują płatne systemy zabezpieczeń. Ważne jest to, że niechciane pakiety TCP/IP w ogóle nie docierają do poziomu aplikacji, bo odrzucane są już na poziomie kernela. Z innych ciekawych rzeczy podoba mi się domyślne zablokowanie logowania na konto root za pomocą su. Jedynie użytkownicy dodani do grupy wheel mogą wykonać ten proces. Każde zalogowanie na konto superużytkownika jest logowane, na terminalu osób zalogowanych jako root wyświetla się odpowiednie powiadomienie.

System posiada bardzo czytelny układ katalogów. Uważam za wielką korzyść możliwość skonfigurowania prawie całego systemu za pomocą jednego pliku: /etc/rc.conf. W porównaniu z Linuksem, gdzie katalog /etc wygląda jak jeden wielki śmietnik, jest to naprawdę duży plus. Podobnie dynamicznie montowane węzły urządzeń pomagają zachować dużą czytelność katalogu /dev.

Co do aplikacji: FreeBSD posiada wiele natywnych wersji programów, a te które nie są bezpośrednio przeportowane można bardzo łatwo uruchomić poprzez emulację Linuksa. W ten sposób uruchomiłem m.in. Flashplayera. Poszczególne programy można pobrać w formie binarnej za pomocą np. pkg_add. Nie jest to może tak dobra implementacja systemu pakietów jak w Debianie, ale zawsze coś. Oprócz tego można instalować oprogramowanie za pomocą portów. Porty to system pozwalający pobierać odpowiednie źródła wraz z zależnościami, i przeprowadzający prawie całkowicie automagicznie proces kompilacji. Na nowszych komputerach jest to jednak całkowicie bezsensowne rozwiązanie, ponieważ korzyść wynikająca z kompilacji źródeł pod konkretny procesor jest naprawdę niewielka. Na forach często można spotkać hasło: „Nie kompiluj sobie życia!”. Czekanie kilkanaście godzin na skompilowanie OpenOffice czy KDE jest rzeczywiście stratą czasu.

Obsługa sprzętu jest na ogół zadowalająca. Na moim komputerze stacjonarnym nie miałem problemów z żadnym z urządzeń, sterowniki Nvidia działają wyśmienicie, podobnie jak drukarka i skaner HP. Na laptopie było niestety zdecydowanie gorzej. Okazało się, ze spisujący się naprawdę dobrze pod Linuksem VIA Chrome we FreeBSD jest „tym nieszczęsnym chipsetem”. Konfiguracja X była dość ciężka, a efekt i tak daleki od tego co mam na Debianie. Ciężko w to uwierzyć, ale FreeBSD+KDE na tym laptopie działało jeszcze gorzej niż MS Vista, która była zainstalowana oryginalnie. Przy okazji muszę się pokajać, że wbrew temu co napisałem w poprzednim wpisie o FreeBSD sam popełniłem na BSDguru posta typu „ratunku, nie działają X'y!” ;‑)

Już po uruchomieniu systemu działa on zadowalająco, natomiast samo tempo rozruchu pozostawia wiele do życzenia. Generalnie na tym samym sprzęcie Debian jedynie o kilka sekund dłużej uruchamia się do responsywnego KDE niż FreeBSD do etapu logowania na konsoli! Samo zalogowanie do KDE trwa ponad minutę (na Debianie ok. 10 sek.). Mam nadzieję, że da się to poprawić poprzez dostrojenie systemu, ponieważ jest to jak dla mnie główny minus FreeBSD jako systemu desktopowego. Równie denerwujący jest już tylko brak hibernacji.

Jak na ten moment mam bardzo ambiwalentne odczucia co do FreeBSD. Z jednej strony jest to bardzo poukładany system, dający olbrzymie możliwości konfiguracji i znacznie ułatwiający administrowanie, a z drugiej (w zastosowaniach desktopowych) pozostający daleko za Linuksem. Może się to zmieni w przyszłości? Wtedy bez żalu porzucę Debiana.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)