FIFA, Twitter i samba
27.05.2014 | aktual.: 28.05.2014 11:15
[img=article-2519438-19B9D87D00000578-713_634x422]
Już wkrótce wszyscy kibice piłki kopanej będą mogli zacierać ręce i przyprawiać partnerki/partnerów o ból głowy. Brazylijski mundial szykuje się nadzwyczaj gorąco i to nie ze względu na urodziwe panie na trybunach, lecz z powodu piłkarzy, którzy rękami i nogami walczyć będą o prymat w kraju samby i kawy. Przeczytawszy pewien wpis na portalu Reddit, który od czasu do czasu przeglądam, uważam, że dla niektórych temperatura panująca w tym kraju jest zbyt wysoka.
Ale zanim przejdziecie do dalszej części mojego blogowego debiutu, polecam piosenkę zespołu Bellini. Co starsi powinni pamiętać ;‑)
Sprawa tyczy jednak pracowników FIFY, czyli królów futbolu rezydujących w szwajcarskim Zurichu. Ale do rzeczy. Serwis społecznościowy Twitter otrzymał ostatnio oficjalną prośbę, aby usunąć awatary kilku użytkowników, ponieważ użyte one zostały bez pisemnego pozwolenia. Przyznam szczerze, że wiadomość ta wywołała na mej twarzy nie lada zdumienie, gdyż zawsze uważałem, że użycie jakiegokolwiek loga marki przynosi tylko dobre efekty (reklama, rozpoznawalność marki itp.).
Twitter ugiął się pod naciskiem FIFY i zablokował konta, których Bogu ducha winni użytkownicy byli właścicielami. Niektóre z sześciu dotkniętych listem DMCA kont, powróciły do sieci. Inne zostały całkowicie usunięte zarówno z Twittera, jak i z Google, gdyż wpisując frazę odpowiadającą za usunięte konto, nie uzyskuje się żadnych wyników. Konto jak gdyby nigdy nie istniało. A ponoć w internecie nic nie ginie.
Starając się przeanalizować motywy pracowników, doszedłem do odkrywczego wniosku, że FIFA zachowała się, delikatnie mówiąc, dziwnie. Mistrzostwa Świata jest marką samą w sobie, jednak darmowa reklama na portalach społecznościowych nie powinna być lekceważona. Szczególnie gdy administratorzy stron nie wykorzystują loga w celach zarobkowych, a czysto hobbystycznych. FIFA, która notabene jest organizacją non‑profit, bynajmniej nie działa jak firma, której pieniądz nie jest bliski duszy. Wystarczy poczekać, aż na podobne ruchy zdecyduje się Google, Apple, Microsoft, Coca-Cola lub Nike. Gdyby okazało się to prawdą, bylby to największy atak na awatary w historii.
Cała sytuacja pozostawia niesmak, gdyż zamiast zachwycać się bramkami, trikami Edena Hazarda, Cristiano Ronaldo czy Neymara, kibic będzie zastanawiał się czy może użyć loga mistrzostw świata na swoim Facebooku, czy Twitterze. Wszak robi to bez uprzedniej zgody Seppa Blattera i jego świty. Dobrze, że Polaków w Brazylii nie ma. Połączenie Samby z pięknymi kobietami, futbolem i portalem społecznościowym wydaje się raczej niebezpieczne, wszak w powietrzu zamiast piłek latają nakazy DMCA.
P.S. Chciałem wstawić logo MŚ jako obrazek wiodący, jednak trochę się boję. W zamian możecie popodziwiać bujną fryzurę Davida Luiza.