Telefon domowy, gotowy ból głowy
22.03.2012 22:46
Mimo upływającego czasu i coraz bardziej zaawansowanych telefonów komórkowych, w moim domu niezmiennie stoi najzwyklejszy w świecie kawałek technologii nazywany "telefonem domowym". Stoi tam praktycznie od zawsze, jak go rodzima Telekomunikacja dostarczyła.
Retrospekcja sytuacji
Z powodów czystko ekonomicznych domownicy przegłosowali decyzję, aby przenieść numer domowy z TP do Orange. Niższy rachunek, gratisowy pakiet darmowych minut i nowy aparat, a zresztą do Euro 2012 i tak TP jako takie ma zniknąć. Lepiej skorzystać póki można.
Szybka wizyta w punkcie i bez problemów załatwione. Przygoda z przenosinami numeru komórkowego nauczyła mnie aby sprawdzić co jest jakim typem punktu obsługi klienta, co zaprocentowało teraz. Nowy aparat stoi dumnie w miejscu starego, procedura przenosin została wypełniona. Tylko czy na pewno?
Pierwsze problemy
Wysyłam wskazanego dnia kod aktywacyjny będący jedyną procedurą z mojej strony po podpisaniu papierów. Kilka prób i nic, za pierwszym razem zero reakcji, potem błędy twierdzące, że usługa jest...niewykonalna technicznie. Nonsens, czemu miałaby być niewykonalna w centrum Warszawy? Niby mogło chodzić o przejściowe problemy, ale wysyłałem wiele razy i nawet kolejnego dnia. Bez efektu.
Stan sytuacji: Numer TP działa w najlepsze, Orange nie da się aktywować. Zostaje po staremu i trudno? Oj, nie, nie, nie...
Epicentrum
Następnego dnia w zalewie ulotek jak zwykle szczelnie wypychającym skrzynkę pocztową były dwie koperty z fakturami do zapłaty. Od Telekomunikacji Polskiej oraz, a jakże, Orange.
Podsumujmy ten etap: Obsługa w punkcie 2 razy zapewniała mnie, że dezaktywuje numer TP na dobre i będzie on przeniesiony do Orange. Żadna z tych obietnic nie została wypełniona, a przyszły DWIE faktury za obie usługi naraz.
Wizyta w punkcie, wytłuszczam sprawę. Stwierdzono, że....nie mają pojęcia i mogę napisać reklamację albo płacić i się wypchać. Reklamację wypełniłem, minęły dwa tygodnie.
Kolejne dwa rachunki, kolejna wizyta. Okazało się, że mojej reklamacji nawet nie wysłano, co...zwalono na faks w centrali. Centrala ma tylko jedno urządzenie faksujące, żadnej innej możliwości kontaktu i ten tak bardzo kluczowy faks nie działa dwa tygodnie z rzędu albo i dłużej?
Potem zbyto mnie na zasadzie "Proszę przyjść jutro, zamykamy, a w ogóle to jutro będzie ta pracownica co wysyłała reklamację". Widząc że nic nie załatwię (bo żadnego kierownika też już nie było), tak też uczyniłem.
Dzisiaj
Dowiedziałem się że reklamacja doszła, ale faks ją zamazał i w centrali nie mogli odczytać. W kontekście poprzedniej wymówki z faksem założyłem w głowie, ze ktoś mnie chyba robi w konia.
Po dosłownie dwóch minutach....pracownica bez słowa wyszła na zaplecze, a kierowniczka założyła palto i chciała uciec w sensie dosłownym. Na moje pytanie co się dzieje usłyszałem, że kończy pracę o 17, spieszy się jej do dziecka i nie będzie siedzieć z moją sprawą. Po czym poszła na zaplecze i....siedziała tam z pracownicą do grubo po 18, raz rzuciwszy w moją stronę że jej pilnuje od stresu. A w ogóle dzień wcześniej powiedziano mi że kierownik jest do 18. WTF?
Nieco straciłem cierpliwość i rzuciłem pod nosem że po co zatrudniają ludzi których trzeba tak pilnować, na co nawrzeszczano na mnie że... to ich sprawa czy zatrudniają słabych i niekompetentnych ludzi (nie przesadzam, wierna parafraza). Niby racja, ciężko się nie zgodzić, ale ta ich sprawa - jakby nie patrzeć - rzutuje też na moje sprawy i zapewne nie jestem w tym jedyny.
Pokłosie
Każdego dnia poza pierwszym byłem traktowany jak ostatnia osoba, którą chcą zobaczyć i nie odnoszono się do mnie jako klienta zbyt mile. Uciekanie na zaplecze bez słowa to jakaś farsa, a sprawa oczywiście stoi w miejscu. Czyli są 2 faktury i telefon jak był w TP, tak nadal jest.
Co teraz? Skoro Orange przejmuje do Euro wszystkie numery Telekomunikacji, to po prostu trzeba zakończyć telefon domowy i tyle. Nie ma po co się tak użerać, zwłaszcza że za koszt 2 faktur byłoby niezgorsze doładowanie na komórkę. Cieszę się, że Syfon lata pod Play.
A po co ten wpis? Żeby przestrzec tych, którzy wpadną na podobny pomysł, że potencjalnie mogą mieć tytułowy ból głowy.