Łukasz Foltyn — kontrowersyjny twórca kultowego Gadu-Gadu
25.03.2018 | aktual.: 07.01.2019 09:30
Bohaterem tej biografii jest Łukasz Foltyn, o którym można by rzec, że jest jedną z najbardziej wielowymiarowych postaci w dziejach polskiej informatyki. Foltyn, już przed ukończeniem 30 roku życia, osiągnął swój informatyczny szczyt, wymyślając najpopularniejszy komunikator internetowy Gadu-Gadu, a także spełnił się jako biznesmen - milioner, którym się stał po sprzedaży swojego "pomysłu". Foltyn nie sprawdził się jedynie jako polityk, kiedy to po zakończeniu współpracy z Gadu-Gadu podjął się „prolewicowej misji” uświadamiania polskiego społeczeństwa w Internecie. Jednak sedno tego wpisu będzie odnosić do jego dokonań informatycznych, a podczas dziesięcioletniej kariery programisty jest się czym pochwalić.
Wczesne życie
Łukasz Foltyn urodził się w 1974 roku w Radomiu. Tam też uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 6 im. Franciszka Zubrzyckiego i do VI Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kochanowskiego. Jego ojciec Alfons z zawodu był inżynierem, a matka Barbara anglistką. Foltyn wywodził się z wielodzietnej rodziny. Wraz z sześciorgiem sióstr oraz młodszym bratem Adamem - również informatykiem, wychował się w bloku o metrażu 48 metrów kwadratowych. Od najmłodszych lat największą pasją Łukasza była matematyka i elektronika. Już jako kilkulatek zaczął tworzyć elektroniczne schematy tunera i zasilacza stabilizowanego — przy których tworzeniu pomagał mu czasem też jego ojciec, który był bardzo dumny z elektronicznych dokonań syna. Rodzice, pomimo ograniczonych możliwości finansowych dbali, jak tylko potrafili najlepiej, żeby ich dzieciom niczego nie brakowało i były najlepsze w tym, co robią. Dzięki ich staraniom u dorastającego Łukasza odkryto wiele zdolności. Okazał się być świetnym „pingpongistą”, do tego stopnia, że nawet brał udział w zawodach szkolnych w tenisa stołowego i w szkole podstawowej był też członkiem sekcji tanecznej, gdzie do jego ulubionych stylów należał taniec nowoczesny.
Przełomowym wydarzeniem w życiu Łukasza Foltyna okazało się kółko informatyczne, do którego zapisał się w VI klasie szkoły podstawowej. Całą fascynację informatyczną zapoczątkowała mama, kupując mu numer pisma komputerowego „Bajtek” - co spowodowało, że dwunastoletni Łukasz Fołtyn z miejsca połknął bakcyla. Po lekturze tego pisma, nastolatek godzinami siedział przy narysowanej przez siebie klawiaturze i udawał, „przebierając palcami”, że pisze na komputerze. Doprowadziło to, do tego, że Foltyn godzinami nie wychodził z domu, bezustannie zaczytując się w pismach komputerowych... i ciągle marzył o momencie, kiedy będzie miał własny komputer. Pochłaniało go to do tego stopnia, że nawet odmówił wyjazdu z rodziną na wakacje, woląc ten czas poświęcić na studiowanie książek programistycznych, wypożyczanych w miejscowej bibliotece. Wówczas zaczął tworzyć swoje pierwsze programy, na których zapisywanie zużywał multum ołówków.
Z wiekiem Foltyn zaczął się coraz bardziej buntować. Zaniedbywał naukę, co skutkowało marną frekwencją na zajęciach, a do tego w ogóle nie przykładał wagi do stroju. Jego nastoletni bunt spowodował znaczne pogorszenie się wyników w nauce oraz obniżonymi ocenami z zachowania. Co gorsza, nie chciano go przyjąć do liceum imienia Kochanowskiego, które miało reputację najlepszego w mieście. Powód był bardzo ważny - za niska średnia ocen na świadectwie i nie pomógł nawet fakt, że dzięki wrodzonemu talentowi wygrał olimpiadę matematyczną. Zważając na ten stan rzeczy, 15‑letni Łukasz Foltyn miał spore szanse na zakończenie swojej kariery w jakiejś zawodówce. Jednak, w tym trudnym momencie, zainterweniowała jego matka, która przekonała dyrektora szkoły co do niezwykłego potencjału intelektualnego jej syna i w rezultacie przyjęto go do wymarzonego liceum.
Okres przełomu w liceum
Lata 1989-1993 spędzone w elitarnym radomskim liceum Kochanowskiego w klasie o profilu matematyczno-fizycznym były niewątpliwie dla Łukasza Fołtyna czasem przełomowym. To właśnie tam, na dobre rozpoczęła się jego kariera informatyka. Wreszcie w tamtejszej pracowni informatycznej miał możliwość do woli pracować przy komputerach. Należy dodać, że było ich tam pięć rodzajów, zaś Fołtyn rozgryzł je w przeciągu kilku tygodni. Wczesne lata 90‑te były szczególnym okresem historii polskiej informatyki, to właśnie wtedy rozpoczęła się masowej komputeryzacja. Był to też moment wielkich szans i wielkiego zacofania, gdzie najlepszym, ówczesnym komputerom nawet proste obliczenia zajmowały godziny, a jeżeli nieszczęśliwie zdarzył się brak napięcia, to wszystko trafiał szlag! Łukasz Foltyn, nie bacząc na niedoskonałości ówczesnego sprzętu, spędzał setki godzin w tamtejszej pracowni. Był do tego stopnia zdeterminowany w podnoszeniu swoich informatycznych umiejętności, że nawet potrafił — jak była tylko okazja, zarywać tam noce. Wszystkim tym zabiegom przyświecał główny cel - żeby mógł opracowywać swoje pomysły programistyczne, których już wtedy miał bardzo wiele.
Pierwszym, poważnym sukcesem Foltyna było stworzenie programu „Czasowniki nieregularne do nauki angielskiego”. Z dobrodziejstw jego wynalazku przez lata korzystała cała szkoła. Za wymyślenie tego programu, otrzymał wiele nagród w konkursach i na warsztatach informatycznych. Kolejnym jego licealnym osiągnięciem był program do selekcji egzaminacyjnej kandydatów do liceum, który okazał się jeszcze większym sukcesem i przez długi czas był w tej szkole wykorzystywany. Można rzec, że pierwsze dokonania Foltyna, wynikały z jego silnej wiary, w osiągniecie spektakularnego sukcesu. Taką tezę najlepiej potwierdzają słowa jego nauczyciela fizyki - Marka Golki: Łukasz uczył się w sposób ukierunkowany. Fizyki nie lubił, informatyka go pochłaniała i jej poświęcał cały czas. Byłem pewien, że odniesie sukces. Nie wiedziałem tylko, że będzie to tak wielki sukces.
Po zdaniu matury Foltyn wyjechał do Warszawy na studia. Ukończył rok elektroniki, potem rok matematyki na Uniwersytecie Warszawskim. Później był na wieczorowych studiach licencjackich z informatyki; zrobił je, ale dyplomu nie odebrał.
Licencjat z informatyki zrobiłem wieczorowo, ostatkiem sił. Nawet nie odebrałem dyplomu. Ale żaden inwestor nie zapytał mnie, jakie mam wykształcenie, tylko jakie mam doświadczenie - Łukasz Fołtyn
W owym czasie, dla Foltyna były ważniejsze sprawy, niż nauka. Pragnąć zarobić „szybkie pieniądze”, najlepiej wymyślając coś nowatorskiego w naszym kraju. Wtedy też, przez jakiś czas pracował u Marka Sella jako kierownik projektu migracji najlepszego, polskiego programu antywirusowego mks_vir. W zamian za wykonywaną pracę, jako jedną z wypłat, zamiast pieniędzy (dostał od Sella) swój pierwszy własny komputer. Był to stary ważący kilkanaście kilogramów, wysłużony model Atari z Windowsem 3.0 na pokładzie. Dodatkowo w trakcie studiów, Fołtyn żył z gry na giełdzie i pisania programów na zamówienie.
Mniej lub bardziej udane wynalazki
W 1995 roku, jeszcze podczas studiów informatycznych, Łukasz Foltyn opracował menedżer plików nazwany od jego nazwiska Foltyn Commander. Program ten był kopią Norton Commandera i służył do zarządzania plikami i katalogami, które później były przerzucane na dyskietki. Sam pomysł powstania programu był „prosty jak budowa cepa” - dwa okienka, po to, by przerzucać pliki z jednego miejsca, w drugie. To była cała istota FC. Pomimo że program na ów czas był udany i Fołtyn został za niego uhonorowany tytułem Talent '97 w konkursie polskiego radia, to przez dłuższy czas był problem z jego sprzedażą. Jedynym, poważniejszym kupcem była Kancelaria Senatu, która wzięła 200 sztuk. Dla Łukasza Foltyna taki wynik był zdecydowanie poniżej oczekiwań i zaraz potem zarzucił ten projekt, uznając, że jego kontynuacja nie ma dalszego sensu.
Foltyn od samego początku tworzył programy z myślą o potrzebach użytkowników, a głównym ich założeniem była łatwość użytkowania i przystępny wygląd. Takim właśnie był kolejny, wymyślony przez niego program, tym razem do wysyłania esemesów przez Internet — SMS-Express. Zdobył on w krótkim czasie bardzo dużą popularność. Wpisywało się w nim jedynie numer telefonu i treść wiadomości SMS‑owej. Program był prosty, nawet jak na tamte czasy i pierwszej wersji nie było nawet listy kontaktów (pojawiła się dopiero w 1999 r.), a do wykonywania czynności służyły tylko dwa przyciski: wyślij/zamknij. Niewątpliwie inne tego typu programy, w porównaniu do SMS‑Express były za bardzo rozbudowane i przez to mało przystępne dla normalnego użytkownika. Najważniejsze jednak, że SMS‑Express nic nie kosztował, za to Foltyn stworzył imienną bazę użytkowników, którzy w przyszłości mieli uczynić go milionerem.
Gadu-Gadu, dzieło życia
To, że program SMS‑Express zyskał sporą rzeszę oddanych użytkowników. Było zapewne bardzo budujące, kiedy w 1999 roku Foltyn obmyślał „dzieło swojego życia” czyli Gadu-Gadu. Sama geneza powstania tego kultowego już komunikatora, jest najlepszym przykładem tego, że najważniejsze wydarzenia w życiu Fołtyna działy się pod wpływem nagłych olśnień. W przypadku powstania GG, niewątpliwie główną tego inspiracją był stworzony przez izraelskich programistów ICQ. Fołtyn będący pod wielkim wrażeniem działania tego komunikatora, postanowił stworzyć aplikację działającą w podobny sposób, ale lepiej dostosowaną do rynku polskiego.
Wtedy właśnie pojawił się problem ze znalezieniem środków na realizację takiego projektu. W Polsce przełomu wieków panowała „era portali internetowych”, a kiedy Foltyn usiłował sprzedać prototyp Gadu-Gadu znanym polskim portalom, nie było z ich strony żadnego odzewu. Za Fołtynem przemawiał fakt, że po jego stronie stali oddani użytkownicy SMS‑Express. To powodowało, że szukając inwestora nie zrażał się niepowodzeniami, bo wiedział, że popiera go kilkusettysięczna społeczność SE. W międzyczasie, Łukasz Foltyn dorabiając sobie do studiów, znalazł sobie tymczasowe zajęcie i szukał inwestorów dla portalu internetowego, który chciał stworzyć u nas pewien tajemniczy Amerykanin. I tak, ubrany w modny garnitur Fołtyn, chodząc od inwestora do inwestora, reklamował przy okazji swój pomysł na komunikator. Jak się okazało, zyskał on większe zainteresowanie potencjalnych inwestorów, niż portal, który reklamował, co ostatecznie spowodowało, że znalazł inwestora dla siebie, a nie swojego pracodawcy. Prototyp Gadu-Gadu, cieszył się największym zainteresowaniem ze strony przedstawicieli funduszu inwestycyjnego Warsaw Equity Holding. Fundusz zaoferował 100 tysięcy zł na start komunikatora. Nie były to więc wielkie pieniądze, ale dzięki temu, że Foltyn, tworząc GG, większość rzeczy zrobił sam, to mógł sprytnie uniknąć większych kosztów. Pierwotny plan zakładał pracę czterech zatrudnionych programistów, przez okres 12 miesięcy. Fołtyn zatrudnił jednak wyłącznie jednego programistę, którego po pewnym czasie zwolnił i skończyło się na tym, że cały program komunikatora napisał praktycznie sam. Chciał go nazwać Foltyn Express albo Foltyn Communicator, ale inwestor wybrał bardziej chwytliwą wersję - Gadu-Gadu. I tak na początku 2000 roku, Foltyn zostaje prezesem zarządu spółki - SMS-Express.com, której nadrzędnym celem jest wypromowanie komunikatora internetowego, którego pierwsza wersja ukazuje się 15 sierpnia 2000.
Zaraz po ukazaniu okazało się, że polski komunikator ma się świetnie i stworzyła się wokół niego niemała społeczność (już po pierwszym dniu zarejestrowało się 10 000 kont). Sukces był oszałamiający do tego stopnia, że w pierwszych miesiącach serwer GG ciągle się zawieszał z powodu przeciążenia. Jak widać, Foltyn pod względem technicznym nie był przygotowany na aż tak wielką popularność. Szybko jednak to ogarnął, a Gadu-Gadu za czasów jego panowania stało się hitem polskiego internetu pierwszej dekady XXI wieku. O ogromie sukcesu świadczy to, że w latach 2000-2005 Gadu-Gadu uzyskało pozycję najpopularniejszego komunikatora w kraju, używało go ok. 90% użytkowników komunikatorów, w sumie ok. 5 mln osób i jeszcze 11 lat temu wyceniano go na 155 milionów dolarów. Foltyn wtedy był bardzo ceniony, a najlepiej o tym świadczy, że 26 stycznia 2006 jego brat Adam odebrał za niego statuetkę Info Star 2005 – w kategorii rozwiązanie informatyczne.
Pomimo tego, rok 2007 był ostatnim, kiedy Fołtyna coś łączyło z GG. 16 maja 2007 r. Foltyn zrezygnował z zasiadania w Radzie Nadzorczej, a pod koniec 2007 sprzedał „za grube pieniądze” posiadane 896.787 (5,1 proc.) akcji i głosów południowoafrykańskiemu funduszowi Naspers. Tym samym, po dokonaniu powyższej transakcji zbycia akcji, nie posiadał już żadnych akcji w Gadu-Gadu S.A. Swoje odejście ze spółki skomentował w taki sposób - To nie ja zdecydowałem się na opuszczenie spółki, tak zadecydował inwestor. Nie zapewniłem sobie kontroli nad firmą wchodząc z nim w spółkę. Fołtyn dodał przy tym - że dla niego praca w Gadu-Gadu była realizacją własnego pomysłu, projektu i od początku do końca tworzeniem czegoś nowego. Wtedy miał też plany biznesowe dotyczące internetu, software’u i — co dekadę temu stawało się modne — aplikacji smartfonowych. Myślał też, aby założyć lewicowe medium w Internecie, mające działać jako serwis społecznościowy: „rodząc w postępie geometrycznym” jego sympatyków politycznych oraz pomnażając jego, jako pomysłodawcy - kapitał. Jak pokazało życie, te plany szybko spaliły na panewce.
Droga od genialnego informatyka do niespełnionego polityka
Nie jest tajemnicą, że odejście Foltyna z Gadu-Gadu było spowodowane jego wielkimi planami politycznymi. Zresztą nie powinno to nikogo dziwić — bo Foltyn już od czasów studenckich deklarował się jako sympatyk idei socjaldemokratycznych. Zasiadał w radzie programowej Polskiej Partii Pracy oraz przejściowo, władzach warszawskiego oddziału Polskiej Partii Socjalistycznej. Powyższe działania miały być dla niego niejakim poligonem doświadczalnym, służącym do założenia własnej, prolewicowej partii. Zwieńczeniem tych planów była Partia Socjaldemokratyczna, utworzona przez niego 14 czerwca 2007 roku. Niestety projekt ten okazał się efemerydalnym tworem i nie został nawet zarejestrowany. Niepowodzenie nie zraziło jednak Foltyna i zaraz potem związał się z partią topową, czyli PSL‑em, w którym uczestnictwo mogło szybko wywindować jego członków na szczyty władzy. Co więcej, w PSL‑u snuto wielkie plany związane z Foltynem, czego najlepszym dowodem było to, że występował on na zdjęciach obok Waldemara Pawlaka i uczyniono go „numerem jeden” w warszawskiej liście kandydatów na posła - w wyborach parlamentarnych 21 października 2007 roku.
Niestety „Polski Bill Gates” w nich przepadł, uzyskując raptem 8608 głosów. Ta klęska wyborcza mogła poniekąd być spowodowana tym, że Fołtyna to osoba szczera i nie do końca potrafiąca "lawirować" w polityce, a bez tego trudno o sukces w tej dziedzinie. Po takiej sromotnej porażce Foltyn porzucił swoje ambicje polityczne i skupił się tylko na pisaniu w "Trybunie Politycznej" i realizacji jako redaktor w portalu lewica.pl. Kończąc wątek polityczny, odniosę tylko do programu politycznego Łukasz Foltyna, który według mnie, teraz z mniejszym/lepszym skutkiem jest realizowany. Przykładowo, ponad 10 lat temu Fołtyn chciał, żeby postępowano według zasady - Nie jest złe to, że ktoś jest bogaty, ale to, że ktoś jest biedny - i bogaci mieli płacić większe podatki. Foltyn chciał również dawać ludziom miesięcznie po 200 zł na każde dziecko, zlikwidować składkę ZUS, podnieść płacę minimalną i wydatki na służbę zdrowia. Niestety jednak te prospołeczne inicjatywy nie znalazły zrozumienia u lewicowych kompanów.
Na chwilę obecną
Łukasz Foltyn ponad 10 lat temu postanowił usunąć się w cień, skupiając się na życiu rodzinnym. Trzeba przyznać, że również i na tej niwie może się on czuć spełniony. Od czasu przeprowadzki do Warszawy, żyje w szczęśliwym związku z poznaną w czasie studiów żoną Anną, z którą wychowuje dwoje dzieci - Bartosza i Natalię. Poza tym Foltyn, ostatnimi czasy zajmuje się głównie pisaniem bloga politycznego na portalu „Salon 24” oraz z udzielaniem wykładów np. na 6. Studenckim Festiwalu Informatycznym (SFI) w 2010 roku, który można obejrzeć na YouTube w czterech częściach (1, 2, 3, 4).
Foltyn, pomimo że mało on nim teraz słychać, ciągle poszukuje nowych prądów politycznych, mocnych cytatów i opinii innych ludzi... Wciąż wierzy, że uda mu się kiedyś wymyślić, coś równie genialnego jak Gadu-Gadu. Ale czy to kiedyś nastąpi, kto wie? Najistotniejszym jest to, czy będzie mu się to w ogóle chciało, bo wspominając słowa jego ojca, główną przyczyną braku inwencji może być fakt, że zbyt szybko dorobił się wielkich pieniędzy. - Łukasz dorobił się fortuny i właściwie nie musi już nic robić. Może pędzić życie emeryta, a to nie jest najlepsze wyjście dla młodego człowieka... A zbyt szybko zdobyty nadmiar wielkich pieniędzy zabił niejedną, wielką karierę.