Adrian Lamo — nekrolog wyklętego hakera
29.05.2018 | aktual.: 23.04.2020 05:39
W połowie marca tego roku zmarł jeden z najbardziej znanych hakerów i równocześnie jeden z najsławniejszych crackerów ostatniego dwudziestolecia — Adrian Lamo. Znany chyba każdemu interesującemu się zagadnieniami bezpieczeństwa w internecie ze swoich spektakularnych włamań do systemów komputerowych Yahoo!, Microsoft, AOL, National Security Agency i dziennika The New York Times.
Był on postacią, która nawet na ekstremalnej scenie hakerskiej wyróżniała się niesamowitością i niejednoznacznością postępowania. Stan ten potęgowało to, że Lamo przez większość dorosłego życia nie miał stałego miejsca zamieszkania i dlatego wszem wobec był znany jako bezdomny haker. A najlepiej o skali jego „wielowymiarowości” świadczy panoplia alternatywnych pseudonimów (Protagonista, Bitter Geek, AmINotMerciful, Unperceived, Mythos, Arcane, truefaith, FugitiveGame), których używał w czasach swych hakerskich dokonań. Nie przedłużając więc przestawiam Wam historię życia człowieka, którego nie w sposób jednoznacznie określić — a to tylko podnosi chęć bliższego poznania jego życiorysu.
Dzieciństwo geeka
Adrián Alfonso Lamo Atwood urodził się 20 lutego 1981 roku w mieście Malden w stanie Massachusetts, w wykształconej rodzinie dwujęzycznej. Jego ojciec Mario Ricardo Lamo pochodził z Kolumbii, a matka Mary Atwood była Amerykanką. Adrian miał też dwoje młodszego rodzeństwa brata Juliana i siostrę Andreę.
Gdy Lamo był dzieckiem jego rodzice, którzy pracowali przy produkcji filmów wideo jako tłumacze angielsko-hiszpańscy wielokrotnie się przeprowadzali. Dlatego też całe swe dzieciństwo spędził w różnych miejscach w Stanach Zjednoczonych, najdłużej mieszkając w Waszyngtonie, gdzie z rodzicami często odwiedzał muzea Instytutu Smithsona — a jego najbardziej ulubionym było muzeum historii nauki i technologii.
Lubię mówić, że zostałem wychowany przez zespół wędrownych Cyganów - powiadał Lamo
Adrian Lamo od najmłodszych lat wykazywał się wyjątkową inteligencją i zdolnościami werbalnymi. Gdy miał trzy lata, bardzo dobrze mówił po angielsku i hiszpańsku. Łatwo też nauczył się czytać i już jako kilkulatek pochłaniał coraz to poważniejsze książki z domowej biblioteki. Natomiast jego komputerowa inicjacja nastąpiła, kiedy miał 6 lat. Wtedy otrzymał na gwiazdkę od swojej babci swój pierwszy komputer Commodore 64, który był wyposażony w 8‑bitowy procesor MOS Technology 6510, taktowany zegarem o częstotliwości 1 MHz, 64 KB pamięci RAM oraz 20 KB ROM‑u.
Niewątpliwie dostanie tego peceta, było jednym z najważniejszych wydarzeń w dzieciństwie Adriana Lamo — i komputer ten stał się pierwszym narzędziem jego programistycznych eksperymentów. Najlepszym przykładem takiego odkrywczego eksperymentowania było to, jak pewnego razu grał w tekstową grę przygodową i bardzo sfrustrowało go to, że nie mógł przejść ostatniego poziomu jej trudności. No i po kilku dniach próbowania jego przejścia, postanowił wziąć instrukcję swojego Commodore'a i po przeczytaniu listy poleceń, która pokazuje kod programu — przepisał tę część i dzięki temu „stawiającą mu opór” grę przeszedł do końca.
Rzeczywiście, od tamtego czasu wszystko polegało na tym, że nie chciałem przyjąć rzeczywistości takiej, jaką mi przestawiano. Nie przyjmowałem faktu, że to wszystko jest dla mnie zakazane i nie ma sposobu, aby to obejść - Adrian Lamo.
Zresztą takich przypadków innowacyjnego myślenia w tym czasie było zdecydowanie więcej. Eksperymenty te pochłaniały kilkuletniego Lamo do tego stopnia, że skupiał się na tej aktywności nawet i kilkanaście godzin na dobę, przez co prawie nie śpiąc, ustawicznie podnosił swoje umiejętności komputerowe. To go zaś na dobre uzależniło od przebywania w sieci. Jego rodzice jednak nie byli w stanie tego zauważyć. Dla nich liczyło się tylko to, że Adrian jest bardzo uzdolniony informatycznie. Dlatego też, zamiast walczyć z komputerowym nałogiem syna, wkrótce kupili mu mocniejszy komputer IBM PS/1, którego obsługa była kolejnym krokiem do przodu w jego edukacji komputerowej. No i jak nie trudno odgadnąć przy tym jeszcze bardziej uzależniła go od wirtualnej przestrzeni.
W okresie późniejszego dzieciństwa Adrian Lamo miał jeszcze jedną wielką pasję, którą było czytanie książek science fiction. A jego ulubioną opowieścią z tego nurtu, był „Park Jurajski”, którego czytanie również przyczyniło się do jego zainteresowania komputerami (i dręczącego go całe życie strachu przed velociraptorami). 11‑letni Lamo najbardziej był zafascynowany częściami książki opisującymi komputerową kontrolę nad parkiem —a kiedy ta kontrola się zepsuła, wzbudziło w nim to ciekawość, jak mogło dojść do tego „zepsucia”, jeszcze bardziej rozbudzając fascynację hakerstwem, które było dla niego odkrywaniem tego, co nieznane.
Zawsze był obdarzony analitycznym umysłem i wrodzoną ciekawością - powiedziała matka Lamo w wywiadzie udzielonym w 2003 roku.
W tym czasie jego ojciec posiadał modele Amigi 2000 i IBM PC/XT, na których Adrian poznał tajniki oprogramowania po uzyskaniu dostępu do kodu służącego do tworzenia gier wideo, w które grał.
Wyjazd do Kolumbii
Trzeba przyznać, że okres dzieciństwa spędzony w Stanach był dla Adriana Lamo bardzo komfortowym. Miał zapewnione dobre warunki mieszkaniowe, dostęp do komputera 24 godziny na dobę, a pod nieobecność rodziców najlepiej jak tylko mogli dbali o niego jego ukochani dziadkowie ze strony matki, dla których był „oczkiem w głowie”.
Moje wychowanie nie było w żaden sposób zaniedbywane. Mieliśmy dach nad głową i zawsze troszczono się o moje potrzeby - Adrian Lamo.
Jednakże jego ojciec chciał, by jego dzieci miały więcej kontaktu z kolumbijską rodziną. Następstwem tego rodzice Lamo zdecydowali się przenieść do Bogoty w 1992 roku. Tam też Adrian rozpoczął naukę w szkole językowej Campoalegre, położonej na obrzeżach miasta, gdzie uczęszczał do piątej i szóstej klasy. Jak wspominał po latach na obczyźnie przeżył szok kulturowy, ale pomimo wielu trudności adaptacyjnych udało mu się jakoś przystosować.
Jednak asymilacja ta przebiegała bardzo ciężko i Lamo podczas pobytu w Kolumbii żył w swoim własnym odosobnionym świecie. To spowodowało, że miał tam niewielu przyjaciół i podczas gdy inni grali w piłkę nożną, on był pochłonięty ustawicznym rozwijaniem własnych zainteresowań — a najbardziej go interesowało wszystko, co miało związek z technologią. Dlatego też każdą wolną chwilę lubił spędzać w sali komputerowej. Najlepiej to jak się zachowywał i jaki miał wtedy styl bycia Lamo oddają słowa jego najlepszego kolegi z okresu życia w Kolumbii — Perry'ego: — Był cichy i świetnie radził sobie w matematyce — pamiętam, że aby uniknąć opalania, na co dzień nosił czapkę i czarne okulary oraz lubił wkładać tę samą kurtkę każdego dnia, przez co miał bardzo szczególny zapach, ponieważ trzymał patyki i kadzidełka w kieszeniach. Dla Perry'ego i innych tamtejszych jego rówieśników Adrian Lamo był bardzo szczególną postacią, o której nie można zapomnieć, mimo że mieszkał w Kolumbii przez krótki okres czasu.
Powrót do USA — początkiem hakerskiej rewolty
W 1994 roku, gdy się okazało, że młodszy brat Adriana Lamo — Julian narodził się miesiąc przed terminem i potrzebował pomocy medycznej. Rodzina Lamo po dwuletnim pobycie w Kolumbii musiała wrócić do Stanów Zjednoczonych i osiedlić się w San Francisco. Po powrocie do Stanów Adrian Lamo nagle uzyskał dostęp do urządzeń wysokiej technologii. No i pierwsze, o co poprosił rodziców, było, żeby kupili mu wymarzony laptop. Wybór padł na bardzo wtedy nowoczesny model laptopa Zenith Mastersport 386SL.
Laptop ten wykorzystywał procesor Intela 386SL taktowany zegarem 20 MHz, wspomagany pamięcią cache o pojemności 64 KB — i swoimi parametrami znacznie przewyższał wszystko, co miał on wcześniej. Na nim to Lamo zaczął korzystać z prostej przeglądarki internetowej do wyszukiwania istniejących luk w zabezpieczeniach. To doprowadziło, że w tempie ekspresowym wprawiał się w hakowaniu komputerów, poznając przy tym na wylot języki programowania C #, Python, Visual C ++ (VC ++). I tak Lamo w wieku 13 lat dzięki nabytej wiedzy i rzadko spotykanej intuicji hakerskiej mógł wejść do prawie każdego z systemów bez większego ryzyka bycia wykrytym.
Kiedy zapytałem go, jak udało mu się przeniknąć do sieci, powiedział, że po prostu wie gdzie przypuścić atak - Mario Ricardo Lamo
...na pohybel dalszej edukacji
Lamo, pomimo tego, że był bardzo zdolny, nie radził sobie dobrze w konwencjonalnych ramach edukacyjnych i miał poważne problemy z ukończeniem szkoły średniej. Taka postawa mogła wynikać z faktu, że kiedy Lamo był dzieckiem, jego rodzina często się przeprowadzała, co spowodowało, że musiał on wielokrotnie zmieniać szkoły. Przyczyniło się to do tego, że tak na dobre w żadnej szkole, do której uczęszczał, nie mógł się zasymilować. A ciągle poczucie wyobcowania wzmogło w nim coraz większe poczucie buntu, a to się przyczyniło do tego, że przestał uznawać jakiekolwiek autorytety. W ten sposób Lamo już jako nastolatek na dobre stał się panem dla samego siebie i nauczycieli miał za nic.
Najlepiej ten stan rzeczy obrazuje pewien incydent w szkole średniej, gdy Lamo podczas zajęć informatycznych ośmieszył swojego nauczyciela, rozwiązując problem z komputerem, który instruktor upierał się, że jest nie do pokonania. Po sprzeczce z nauczycielem został wydalony.
Od najmłodszych lat wykazywał tendencje do bycia myślicielem, a każdy problem związany z komputerami był w stanie rozwiązać niemal od ręki - Perry Atwood-Lamo.
Niedługo po tym incydencie Lamo nakazem sądu musiał odbyć kursy w centrum kształcenia ustawicznego American River College (ARC). Tam też uzyskał dyplom ukończenia szkoły średniej i opuścił dom, by żyć własnym życiem.
Bezdomny haker
Po ukończeniu szkoły średniej Lamo rozpoczął hakowanie systemów dużych firm z dowolnego zakątka Stanów Zjednoczonych. Od tego czasu Lamo utrzymywał kontakt z rodzicami, którzy przeprowadzili się do innego miasta tylko za pomocą wiadomości przekazywanych przez komunikatory internetowe. Podczas tych kontaktów rodzice często przestrzegali go, żeby w swych działaniach był ostrożny. Lamo, jednak nie zważał na ich rady i w tym czasie na dobre zaczął prowadzić koczownicy tryb życia. Stał się powszechnie znany jako „bezdomny haker”, włóczęga, który jeździ po całych Stanach Zjednoczonych pociągami i autobusami, z dobytkiem mieszczącym się w jednym plecaku, jak się uda pomieszkujący gdzieś kątem u znajomych, a kiedy nie miał go kto „przekimać”, nocujący w opuszczonych domach i zamkniętych fabrykach.
Lamo, będąc bezdomnym większość dnia, spędzał w miejscach publicznych, gdzie za kilka centów mógł prowadzić swoje poszukiwania słabych punktów w sieciach komputerowych z kafejek internetowych oraz komputerów w bibliotekach i na uniwersytetach. W 1995 roku Lamo podpisał jedyny kontrakt zawody w swoim życiu z popularnym wtedy dostawców usług internetowych AOL, na mocy którego podjął pracę na forum internetowym „PlanetOut.com”, która była platformą rozrywkową skierowaną tylko i wyłącznie dla przedstawicieli społeczności LGBT. W tym czasie reklamodawcy płacili AOL na podstawie ilości czasu spędzonego przez odwiedzających na tej stronie, a zadaniem Lamo było utrzymywanie ludzi tam przez jak najdłuższą liczbę godzin. Lamo, wytrzymał w tej pracy raptem kilka tygodniu, zrywając współpracę z powodu braku motywacji, nie pobierając za to żadnych pieniędzy.
Haker inny od wszystkich
Lamo, wyrażał szczególne zainteresowanie bezpieczeństwem informacji, uważając, że witryny internetowe i systemy informacyjne wielu firm nie były odpowiednio zabezpieczone, narażając osobiste i poufne informacje swoich klientów. Niewątpliwe na tak „samarytańskie” podejście miało wpływ pewne wydarzenie z dzieciństwa hakera. Kiedy jak miał 13 lat, grupa łobuzów pobiła i obrabowała go na stacji kolejowej i nikt ze zgromadzonych wokół ludzi mu nie pomógł. To traumatyczne przeżycie głęboko dotknęło Adriana Lamo i przyrzekł sobie, że nigdy nie odwróci się, gdy zobaczy coś złego. Dlatego chciał pomóc organizacjom i firmom naprawić luki w zabezpieczeniach, ale wiedział również, że w praktyce żadna firma nie posłucha sugestii bezdomnego nastolatka, który, mimo że był utalentowany, nie uczęszczał do żadnej poważnej szkoły.
Tak więc Adrian Lamo inaczej podchodził do problemu. Jeśli znalazł lukę w zabezpieczeniach w systemie komputerowym firmy, wykorzystał ją i włamywał się do wewnętrznej sieci firmy. Dopiero gdy znalazł poufne i wrażliwe informacje, kontaktował się z menedżerami firmy i przedstawił posiadane przez niego materiały, jako dowód niebezpieczeństwa zignorowania tej luki.
Zawsze chciałem zmieniać to, co ciemne i niejasne w przezroczyste i jasne, po to aby zrozumieć, uchwycić chwile, kiedy rzeczy nabierają sensu - Adrian Lamo
W taki sposób Lamo włamał się do komputerów kilku największych i najbardziej znanych firm na świecie m.in. Yahoo!, AOL, Microsoft, WorldCom. Warto przy tym wspomnieć, że zupełnie nie próbował ukrywać swojej tożsamości. Większość firm, do których się zgłosił, nie była zadowolona z powodu ujawnionej luki w zabezpieczeniach, ale menedżerowie często zdawali sobie sprawę, że zrobił im ważną i użyteczną usługę. Wiele firm, takich jak WorldCom lub Excite, publicznie mu nawet za to podziękowało. W niektórych przypadkach Lamo otrzymał również nagrodę za informacje, które przekazał, a były to przeważnie artykuły pierwsze pomocy (jedzenie, napoje, ciepła odzież). Lamo, mimo że przeprowadzał oceny bezpieczeństwa sieci dla kilkunastu dużych firm i instytucji, zawsze odmawiał dostawania pieniędzy za oferowaną pomoc, ponieważ było to, jak sam twierdził sprzeczne z jego ideologią:
To ma mniej wspólnego z technologią, a więcej z religią i filozofią.
Działanie Lamo przyciągnęły zainteresowania mediów. Jego romantyczny charakter wydawał się wprost jak z hollywoodzkiego filmu, przedstawiającego historię nastolatka włamującego się do ultrabezpiecznych sieci komputerowych starym poobijanym laptopem w dzień i walczący o przetrwanie na ulicach wielkiego miasta nocą. Antynomia ta niewątpliwe robiła wielkie wrażenie na ówczesnych żurnalistach. Dlatego tez zewsząd zaczęły się pojawiać artykuły prasowe i wywiady z Adrianem Lamo — w najbardziej znanych amerykańskich gazetach i programach telewizyjnych. Jeden reporter bardzo trafnie napisał o nim, że: — Lamo jest niezwykłą mieszanką Robin Hooda i Cowboy'a. Jest wędrującym samurajem, Angry Maxem, a zarazem hakerem o złotym sercu.
W rzeczywistości jednak Lamo nie cieszył się wielkim szacunkiem wśród innych hakerów i wiele znanych person sceny hakerskiej go lekceważyło. Wynikało to z tego, że luki w zabezpieczeniach, które wykorzystywał do przeszukiwania sieci przedsiębiorstw, były bardzo proste, takie jak domyślne hasła, których nikt nie chciał zmienić. Oczywiście fakt, że były to podstawowe luki w zabezpieczeniach, nie umniejszył ich niebezpiecznego potencjału, ale tego typu „hakowanie” nie wymagało wyjątkowych umiejętności.
Niechlubne włamanie do New York Times
Pod koniec 2001 roku podczas włamania się do sieci komputerowej New York Times hakerowi powinęła się noga. Znalazł tam bazę poufnych danych, która zawierała dane kontaktowe ekspertów z różnych dziedzin zawodowych z którymi dziennikarze konsultują się w trakcie pisania. Lamo, jak uzyskał do nich dostęp, „dla niepoznaki” wprowadził własne dane jako ekspert. Najgorsze było jednak w tym to, że Lamo, włamując się na serwery gazety, korzystając z usług konta LexisNexis, wykradł kilka tysięcy dolarów. Lamo, przyznał się do tego wszystkiego w wywiadzie z Kevinem Poulsenem, zamieszczonym na stronie internetowej SecurityFocus 26 marca 2002 roku. Kiedy dyrektorzy New York Times po zapoznaniu się z tym wywiadem odkryli naruszenie poufnych danych gazety, zaraz potem złożyli oficjalną skargę przeciwko niemu. Po której złożeniu w maju 2002 r. prokurator federalny stanu Nowy Jork rozpoczął dochodzenie i po 15 miesiącach śledztwa w sierpniu 2003 roku po połączeniu wszystkich jego przestępstw internetowych za Adrianem Lamo został rozesłany list gończy.
Zaszczuty Lamo nie widząc szans ucieczki 9 września 2003 r. o godzinie 10:15, po kilku dniach ukrywania oddał się w ręce oficerów FBI, a 8 stycznia 2004 r. rozpoczął się proces w sprawie popełnionych przez niego „przestępstw komputerowych”. Wyrokiem, którego 15 stycznia 2004 r. sąd skazał Adriana Lamo na 24 miesięcy dozoru sądowego 6 miesięcy aresztu domowego i nakazano mu wpłacić na konto „The Times” około 65 000 dolarów restytucji (której z powodu bardzo kiepskiej sytuacji finansowej ostatecznie i tak nie zapłacił).
Na to, że nie trafił na dłużej do więzienia, zapewne wpłynęło to, że w trakcie procesu Lamo wyraził skruchę za przewiny, których się dopuścił podczas swoich włamań hakerskich i powiedział sędziemu, że już więcej nie włamie się do sieci komputerowych i że chce znaleźć „normalną” pracę w sklepie komputerowym. No i wydawało się, że faktycznie chce coś dobrego zrobić ze swoim życiem. W trakcie aresztu domowego zaczął eksternistyczne studia dziennikarskie i nawet zdobył kilka nagród za serię artykułów dla specjalistów z dziedziny zabezpieczeń systemów komputerowych, które napisał. Lamo, wtedy postanowił przejść na „białą stronę” - zacząć żyć normalnie, być w zgodzie z prawem. Więc logicznym się wydaje, że jak sześć lat później pojawiła się szansa rehabilitacji Lamo, zechciał odkupić swoje przewiny, ale nie przeczuł wtedy zapewne, że to się obróci przeciwko niemu.
Sprawa Manninga
Adrian Lamo, zyskał niesławę po tym, jak w lutym 2010 roku nawiązał kontakt z niejakim Bradley’em Manningiem — transseksualistą znanym teraz wszystkim jako Chelsea Manning — wówczas będącym analitykiem wywiadu i żołnierzem US Army stacjonującej w Iraku.
Manning szybko zaufał(-a) Lamo i za pośrednictwem wiadomości błyskawicznej, przekazał mu całą masą poufnych informacji. W tym, że pracując przez trzy lata w armii amerykańskiej, uzyskał dostęp do danych amerykańskiego wywiadu w Iraku, oraz że przekazał rok wcześniej na witrynie internetowej WikiLeaks około 250 tysięcy tajnych dokumentów dyplomatycznych, które jak był w wojsku, mając nieograniczony dostęp do tajnych danych, dzięki SIPRNet wynosił na płytach Lady Gagi.
Manning poinformował(-a) również Lamo, że jest posiadaczem „niejawnego” filmu wideo z ataku śmigłowców w Bagdadzie, w którym zabito 12 osób (10 irackich cywilów oraz dwóch pracowników Reutersa), za który rząd Stanów Zjednoczonych przed ich wyciekiem nie wziął żadnej odpowiedzialności.
Lamo, po tym, co się dowiedział od Manning, nie zastanawiając się długo, uznał, że musi go (‑ją) wydać i zadenuncjował go FBI. Niedługo potem Manning został aresztowany(-a) w Kuwejcie, a potem trafił do więzienia w stanie Wirginia. W lipcu 2010 roku przedstawiono mu (jej) zarzuty ujawnienia ponad 700 000 tajnych dokumentów dotyczących obrony narodowej — za co groziła mu (jej) kara dożywotniego pozbawienia wolności. Lamo w 2011 roku wywiadzie dla dziennika „The Guardian” tak tłumaczył swoją decyzję o wydaniu Manning: – Nie będę ukrywał: wiedziałem, że to, co zrobię, może kosztować go życie. Zdaję sobie sprawę, że bardziej wrażliwym czytelnikom wydam się potworem. I dodał: – Miałem przed sobą jasny wybór: powstrzymać go albo udawać, że nic się nie stało, że wcale nie byłem zszokowany, kiedy dowiedziałem się, jak delikatnej natury dokumenty wykradł dla WikiLeaks. Nie mogłem jednocześnie chronić Bradleya i zapobiec krzywdzie, którą mógł wyrządzić wielu ludziom.
Jak to Lamo został enfant terrible sceny hakerskiej
Po skazaniu Manning na 35 lat więzienia dla zdecydowanej części społeczności hakerów Adrian Lamo stał się persona non grata. Wtedy odsunęli się od niego nawet jego najwięksi sprzymierzeńcy (Poulsen, Mitnick, Morris), a jego rodzinie zaczęto grozić śmiercią. Przez co jego rodzice i rodzeństwo z obawy o własne życie byli zmuszeni do ucieczki ze Stanów do Kolumbii. W grupie jego oponentów był również znany dziennikarz Matthew Keys, który stwierdził, że Lamo dla własnych celów wykorzystał zaufanie Manning: — Adrian żerował na jej wrażliwości i zaufaniu. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek zdał sobie sprawę, jak bardzo był manipulowany - stwierdził Keys, dodając: — Dzięki Manning udało nam się uzyskać pełny obraz tego, co się stało. Nie chciała sławy ani rozgłosu. Spostrzegła, co było nie tak i chciała powiedzieć o tym Amerykanom. Keys powiedział również, że podczas częstych rozmów z Lamo widział w nim znamiona bezlitosnej osoby, która wszystko zrobi, żeby zyskać rozgłos. — Myślę, że wiele razy robił rzeczy bez powodu. Tylko i wyłącznie reakcja na nie była dla niego ważna. Rozkwitał w świetle reflektorów, i nie miało znaczenia czy z dobrego, czy złego powodu.
Przez niektórych jednak Adrian Lamo był odbierany za patriotę i uważali to co zrobił za słuszne. Do tego grona należeli m.in. jego ojciec i bardzo uznany dziennikarz Andrew Stangby, Który tak odniósł się do całej sprawy: — Manning wysłała mu pliki, narażając na szwank - Adrian i tak już był przestępcą. Manning powinna była wiedzieć, że wysyłając te pliki może narobić Adrianowi kłopotów. Wtórował mu ojciec hakera Mario Lamo: — Manning nie powinna była tego robić. Adrian musiał podjąć decyzję, którą uznał za najlepszą w tej chwili. — Nie uważam, że był kapusiem. Adrian niczego nie zdradził. Zrobił, co uznał za słuszne, bez względu na to, czy było to dobre, czy złe. Stangby przy tym dodał: (Lamo) Był skupiony na sobie, ale w bezinteresowny sposób — jeżeli to ma jakiś sens. Nie miał na pewno złych zamiarów. Był prawdopodobnie najbardziej uprzejmą i szlachetną osobą, jaką spotkałem kiedykolwiek w moim życiu. Potwierdzeniem tego, że Lamo, donosząc na Manning(-a), faktycznie kierował się dobrem narodu amerykańskiego. Może być ta oto wypowiedź, której udzielił „Guardianowi”: — Długo zastanawiałem się nad wydaniem Manning(-a), ale uznałem, że bezpieczeństwo sił zbrojnych jest ważniejsze niż los Manning(-a) - Nigdy nie postrzegałem siebie jako bardzo patriotycznego, ale gdy zachodziła taka konieczność, dobro narodu stanowiło najwyższą wartość.
Zbieżność odbioru jego osoby spowodowała, że Adrian Lamo w ostatnich latach życia budził spore kontrowersje. I tak dla jego zwolenników był jednym z najsłynniejszych hakerów, który większości swych włamań hakerskich kierował się dobrem ogółu... Znów wśród jemu przeciwnych po zadenuncjowaniu Manning — stał się zwykłym kapusiem, godnym jak największego potępienia. Niewątpliwie ten rozdział życia Adriana Lamo przyćmił obraz jego niebagatelnych zasług w zakresie poprawy bezpieczeństwa systemów komputerowych największych instytucji i firm na świecie na początku XXI wieku. Spoglądając wstecz na swoją decyzję o wydaniu Manning w 2017 roku, Lamo w wywiadzie dla U.S. News & World Report stwierdził że to nie jest jego najbardziej zaszczytny moment. Dodał jednak, że wyniósł wiele nauki z tego doświadczenia.
Ostatecznie Manning po odbyciu 7 lat wyroku, w styczniu 2017 roku ułaskawił ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych — Barack Obama. Adrian Lamo wiadomość tę przyjął z wielką ulgą, co najlepiej potwierdzają słowa jego ojca, udzielone w jednych z wywiadów tuż po jego śmierci: — Po tym, jak Manning została ułaskawiona, Adrian przyznał się, że odczuł ulgę. Nigdy nie uważał, że powinna była zostać ukarana w taki sposób. — Zawsze było mu bardzo przykro z powodu Manning.
Ostatnie lata życia
Lamo, po aferze z Manning popadł w silną depresję, z którą jak się później okazało, toczył nierówną walkę od najmłodszych swych lat. W kwietniu 2010 roku Lamo trafił do szpitala psychiatrycznego. Hospitalizacja ta nastąpiła po tym, jak jego ojciec kilkakrotnie zadzwonił do wydziału szeryfa hrabstwa Sacramento, informując, że nadużywa zapisywane mu na receptę leki antydepresyjne, co miało głęboki wpływ na jego mowę i koordynację ruchową. Lamo, przebywał tam kilka tygodni, jednak pobyt tam nie pomógł mu odnaleźć równowagi psychicznej. Lamo, od tego czasu żył w stanie urojeń. Stan ten doprowadził do tego, że zaczął konfabulować opinię publiczną. I tak w 2011 roku Lamo w wywiadzie dla arabskiej stacji telewizyjnej Al Jazeera stwierdził, że ukrywa się, ponieważ po wydaniu Manning jego życie jest w poważnym niebezpieczeństwie, co jak się później było tylko jego wymysłem.
Do ostatecznej degrengolady hakera przyczyniło się też nadużywanie narkotyków, z którym jak odkryli dziennikarze „The Guardian”, zaczął mieć coraz poważniejsze problemy od 2012 roku. Lamo ostatnie pięć lat życia, spędził w osamotnieniu, stroniąc od kontaktu z dziennikarzami, a jak tylko jakiemuś udało się z nim skontaktować w sprawie wywiadu, kategorycznie taką propozycję odrzucał: — Nie udzielam już wywiadów, chyba że w wyjątkowych okolicznościach. Moje obecne zajęcie sprawia, że unikam życia publicznego. Nie chodzi o to, że nie mogę rozmawiać z prasą, tylko o to, że moje wypowiedzi są odbierane za kontrowersyjne - powiedział Lamo w bezpośrednim komunikacie. -Istnieje mój mityczny awatar stworzony przez media takie jak Twitter, czy Google, a za tym wszystkim znajduje się prawdziwy człowiek. Większość ludzi nie jest w stanie tego dostrzec.
Ostateczny kres życia Adriana Lamo nadszedł 14 marca 2018 roku w jego obskurnym mieszkaniu w Wichita. Według lokalnej gazety The Wichita Eagle, Lamo mieszkał w tej położonej w stanie Kansas okolicy przez ponad rok. Żył tam na krawędzi w całkowitym odosobnieniu. Właśnie przez to, że nikogo przy nim nie było, jego zwłoki zostały znalezione dopiero dwa dni po śmierci.
Obyło się natomiast bez spekulacji dotyczących przyczyn śmierci Lamo. Gdyż raporty policji i koronera wykazały, że nie ma żadnych podejrzeń, że jakieś czynniki zewnętrzne są odpowiedzialne za jego śmierć. Więc można stwierdzić, że Lamo „chcąc nie chcąc” sam siebie doprowadził do samounicestwienia. Informację o śmierci Adriana Lamo podał jego ojciec na portalu społecznościowym Facebook w grupie 2600 The Hacker Quarterly. Jedną z bardziej znanych person świata IT, która oficjalnie „pożegnała” Adriana Lamo — był jego największy adwersarz znany aktywista internetowy Julian Assange. Od wielu lat ukrywający się przed wymiarem amerykańskim sprawiedliwości w ambasadzie Ekwadoru w Londynie założyciel strony internetowej WikiLeaks — na której to Manning opublikował poufne dokumenty, o których wycieku FBI — poinformował Lamo. W tak oto pogardliwy sposób podsumował życie Adriana Lamo na Twitterze.
23 marca po kilkudniowym zbieraniu funduszy na opłacenie pochówku hakera — doszło na cmentarzu komunalnym w Wichita do skromnej ceremonii pogrzebowej. Na którą przybyła najbliższa rodzina Lamo, grono najbardziej oddanych mu fanów i grupka kilkunastu gapiów — bez znanych gości, ani też oddających mu cześć wzruszających przemów.... Był to po prostu mały pogrzeb wielkiego hakera.
Epilog
Przykład Adriana Lamo najlepiej obrazuje, że posiadając wielki talent do programowania, można się bardzo zagubić. No i jest tylko jeden krok od bycia członkiem społeczności hakerskiej do stania się ściganym za przestępstwa komputerowe przestępcą. Niewątpliwie na takie poczynania Lamo miało duży wpływ, że w swoim zachowaniu wykazywał elementy zespołu Aspergera, schorzenia ze spektrum autyzmu, niepowodującego ubytków intelektualnych, ale powodujących różne specyficzne zachowania. Przez co osoby z zespołem Aspergera często uważane są za dziwaków, ekscentryków „zafiksowanych” na swoich zainteresowaniach, w których wykazują się dużymi zdolnościami, a „dziwacznością” swoich reakcji budzą niepokój ich otoczenia.
W ogóle zespołem Aspergera (w mniejszym lub większym stopniu) obarczonych było / jest wielu znamienitych hakerów z Doliny Krzemowej, że wymienię tutaj: Stallmana, Kaspersky'ego, Jamesa, Mitnicka, Torvaldsa, Żytomirskiego. Programistów mających wielkie zasługi dla współczesnej informatyki, ale jako ludzie mających problem z normalnym egzystowaniem. Adrian Lamo wykazywał ekstremalną formę takiego postępowania, dlatego też był mało zrozumiany przez otoczenie. Myślę jednak, że pomimo tego zrobił dużo więcej dobrego niż złego jako programista — i nie słusznie został potępiony przez ogół społeczności hakerskiej.